Erica Jong "Mizantrop wśród poetek" (Pamięci Maryny Cwietajewej, Anny Wickham, Sylvii Plath, siostry Szekspira)
Prawdziwej niewolnicy
nie trzeba chłostać.
Ona chłoszcze się sama.
Nie pejczem ze skóry,
nie kijami, nie rózgami,
nie maczugą,
nie pałką,
ale cienkim pejczem
własnego języka
i dotkliwymi uderzeniami
jednej myśli
o drugą myśl.
Kto chociaż w połowie potrafi nienawidzić jej tak,
i kto potrafi dorównać okrucieństwu
jak ona nienawidzi siebie?
jej samoudręczenia?
Do tego potrzeba
długich lat ćwiczeń.
Dwudziestu lat chytrego pobłażania sobie
i wyrzekania się siebie,
by wreszcie
poczuć się królową
i jednocześnie nędzarką -
obiema naraz.
Powinna nie dowierzać sobie
w niczym oprócz miłości.
Powinna wybierać żarliwie
i niewłaściwie.
Powinna czuć się zagubiona jak pies
bez pana.
Powinna w kwestiach moralnych zwracać się
do lustra.
Powinna pokochać kozaka
albo poetę.
Nie powinna nigdy wychodzić z domu
bez zasłony makijażu.
Powinna nosić ciasne pantofle,
aby mieć świadomość niewoli.
Nie powinna nigdy zapominać,
że korzeniami tkwi w ziemi.
Chociaż uczy się łatwo
i uchodzi za zdolną,
wrodzona niewiara w siebie
powinna ją tak osłabić,
żeby rozmieniała się
na tysiąc drobnych talentów
i w ten sposób uprzyjemniała
nam życie
nie zmieniając go.
Jeśli będzie artystką
i zbliży się do geniuszu,
to samo posiadanie tego daru
sprawi jej taki ból,
że prędzej targnie się na swoje życie,
niż nas zawiedzie.
A kiedy umrze, będziemy płakać
i okrzykniemy ją świętą.