Po ponad roku przerwy, powracam do blogowania na temat kobiet w sztuce. Nieustannie znajduję nowe inspiracje, sylwetki niesamowitych kobiet-artystek, a i książki, które ostatnio czytam poruszają tematykę kobiecą, więc szkoda by było tego wszystkiego nie opisać.
Właśnie jedną z tych książek jest "Czarne mleko" autorstwa tureckiej pisarki i feministki Elif Şafak. "Czarne mleko" to autobiograficzna powieść przedstawiająca problem, jaki często dotyka współczesną kobietę (kobietę-artystkę) rozdartą pomiędzy pragnieniem realizacji zawodowej, rozwoju intelektualnego, spełniania się, a przymusem poświęcenia się macierzyństwu. Dlaczego sięgnęłam po tę książkę? Przyciągnęło mnie nazwisko Sylvii Plath w opisie książki z tyłu okładki. Bowiem "Czarne mleko" jest nie tylko podróżą w głąb duszy autorki, ale analizą problemu w kontekście wielkich kobiet – pisarek, które również zmagały się z dylematem: twórczość czy macierzyństwo.
Książka przedstawia sylwetki pisarek, które:
- zrezygnowały z macierzyństwa, m.in.: Emily Dickinson, Virginia Woolf, Emily Bronte, Gertrude Stein, Elizabeth Gilbert,
- są szczęśliwymi matkami, jak np. Margaret Atwood czy Toni Morrison,
- zostały matkami, ale nie sprawdziły się w tej roli, np. Muriel Spark, która to opuściła swojego męża i syna.
Jest rozdział poświęcony wyłącznie Sylvii Plath, o której Elif Şafak pisze: Była dziewczyną, która chciała zostać Bogiem, by stworzyć cały wszechświat od początku (str. 109, wszystkie cytaty pochodzą z książki wydanej przez Wydawnictwo Literackie, przekład Natalia Wiśniewska). O Sylvii Plath i jej stosunku do macierzyństwa opublikuję w najbliższym czasie osobny post. Teraz przejdę jednak do Elif Şafak, która przez długi czas zakładała, że nie będzie mieć dziecka, ponieważ dziecko przeszkadza kobiecie w twórczości i karierze literackiej. W książce "Czarne mleko" pojawia się ciekawy motyw "wewnętrznego haremu" – są to miniaturowe kobiety, które współistnieją ze sobą, zawsze towarzyszą Elif i każda z nich jest uosobieniem różnych cech pisarki. Jest więc Panna Intelektualistka Cyniczna, Milady Ambicja Czechowska, Panienka Praktyczna, Pani Derwisz, które to dominowały w czasach, kiedy Şafak była singielką i całą swoją energię i czas przeznaczała na pisarstwo. Blue Belle Bovary, która pojawiła się, gdy pisarka zakochała się i zaczęła większą uwagę przykładać do swojego wyglądu, chciała się podobać i być atrakcyjną. Natomiast Mamcia Pudding Ryżowy doszła do władzy w momencie, gdy pisarka pogodziła się z tym, że jest w ciąży.
Elif Şafak w swojej książce stawia pytanie o to, czy kobieta zawsze musi wybierać pomiędzy byciem piękną, atrakcyjną, a inteligentną. Pojawia się motyw Drzewa Mózgowego. Elif Şafak stojąc pod nim, musiała w pewnym momencie dokonać wyboru. Milady Ambicja Czechowska pyta się jej, wskazując na Mamcię Pudding Ryzowy: Chcesz być taka jak ona? Żałosna kura domowa? Czy wolisz wieść życie jako majestatyczny drzewiasty mózg? (s. 194) Pisarka wybiera tę drugą możliwość i wtedy z jej ciałem zaczynają dziać się dziwne rzeczy: chudnie, jej skóra staje się bardziej sucha, w końcu przestaje miesiączkować. Diagnoza lekarza brzmi: Pani mózg porwał ciało… W momencie gdy pisarka się zakochuje po uszy (rozdział o znaczącym tytule "Nigdy nie mów nigdy") Drzewo Mózgowe usycha, a Şafak wyraźnie rozkwita. Z kolei w ciąży pisarka całkowicie zdaje się na Mamcię Pudding Ryżowy, która to przejmuje władzę nad pozostałymi Calineczkami. Miniaturowa kobieta zabrania Elif czytać - Sylvia Plath, Dorothy Parker, Anais Nin, Zelda Fitzgerald i Sevgi Soysal są surowo zakazane. Jedyna dozwolona książka to "Małe kobietki", która powinna przypominać, jak ważne są więzy rodzinne i która pozwoli na przygotowanie się do roli matki. Po urodzeniu dziecka Elif Safak cierpi na depresję poporodową. Pisarka pokazuje, że jest to problem dotykający wiele kobiet, niezależnie od stopnia ich spełnienia i szczęścia.
Skąd bierze się depresja? U Şafak wynikła ze strachu przed tym, że już nigdy nic nie napisze: Zanim się zorientowałam, literatura zaczęła przypominać odległą ziemię zakazaną, do której dostępu bronią rośli strażnicy… Najpierw przekonałam siebie, że zapomniałam, jak się pisze. A potem zaczęłam podejrzewać, że pisanie zapomniało o mnie. (s. 331)
Na szczęście siła woli, opanowanie i trzeźwość umysłu (a także w mniejszym stopniu terapia) pozwoliły rozprawić się Elif Şafak z jej depresją. Pomogło zaakceptowanie tego, że wszystko jest na swoim miejscu, a macierzyństwo to jej naturalny stan.
Autorka "Czarnego mleka" w pewnym momencie przywołuje słowa Katherine Mansfield: Być wiernym swojemu ja! Ale któremu? Której spośród – jak się wydaje – setek jaźni? Przy tych wszystkich kompleksach, ograniczeniach, reakcjach, drganiach i myślach miewam takie chwile, kiedy czuję się jak skromna recepcjonistka w hotelu, który nie ma właściciela. (s. 335) Wydaje mi się, że wiele kobiecych problemów ma swoje źródło w konflikcie wewnętrznym toczonym przez takie Calineczki, o których pisze Elif Şafak. Konieczne jest pogodzenie się ze wszystkimi aspektami swojego życia i własnej osoby. Doszła do tego Şafak, która na końcu książki napisała o swoich Calineczkach: Jestem nimi wszystkimi – z ich wadami i zaletami, plusami i minusami, wszystkie ich historie tworzą księgę mojego życia. (s.348)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz