O tej książce nie ma co się rozpisywać, streszczać fabuły
itp. – tę książkę trzeba po prostu przeczytać.
„Służące” autorstwa Kathryn Stockett to tego typu powieść, po przeczytaniu której
ogarnia mnie niepokój, że teraz żadna książka już mi się tak nie spodoba. Pomimo tego,
że akcja książki rozgrywa się w latach 60. XX wieku w stanie Missisipi, a
fabuła związana jest z segregacją rasową, książka porusza bardzo uniwersalne
problemy, które dotyczą kobiet także w dzisiejszym świecie.
I tak, odnajdziemy tutaj:
- Kobietę, która jest ofiarą przemocy ze strony męża –
wypiera jakby ten fakt i boi się od niego odejść.
- Kobiety, które w zaciszu własnego domu przeżywają swoje
tragedie, natomiast w towarzystwie, poza domem udają silne i uśmiechają się.
Czy są to ciąże i kolejne poronienia ukrywane nawet przed ukochanym mężczyzną
czy depresja i próby samobójcze ukrywane pod długimi rękawami.
- Kobiety, które nie poddają się presji otoczenia, mają
odwagę podążać własną drogą i mówić to, co myślą.
- Kobiety, które za wcześnie wychodzą za mąż, rodzą dzieci,
a później nie potrafią znaleźć w sobie matczynej miłości – są zbyt krytyczne i
wymagające względem swoich dzieci.
Jak się okazuje, problemy dotykają wszystkich, niezależnie
od koloru skóry. A najważniejszym przesłaniem książki jest konieczność
zrozumienia drugiego człowieka, najlepiej oddaje to ten cytat z książki
Czy nie taki był sens książki? Czy nie chodziło o to, żeby
kobiety zrozumiały: „Jesteśmy tylko dwiema istotami ludzkimi, nie tak znowu
wiele nas dzieli.” Znacznie mniej niż sądziłam.
Polecam wszystkim tę książkę, a następnie obejrzenie filmu, który również dostarcza wielu wzruszeń i emocji.
nie bez powodu na zdjęciu znalazł się wizerunek Marilyn Monroe - jedna z bohaterek bardzo przypomina tę aktorkę |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz